W czasie I Małopolskiego Kongresu Kobiet (1 marca, Kraków) miałam przyjemność być jedną z prelegentek panelu „Sięgajmy po moc”. Razem z ośmioma innymi kobietami (Joanną Bąk, Anetą Boryczko, Patrycją Curyło, Agatą Dutkowską, Joanną Heidtman, Beatą Janczur, Zuzanną Jawor, Katarzyną Warchał) dzieliłam się doświadczeniami związanymi z poszukiwaniem źródeł mocy. Po kongresie pomyślałam, że jest tak dużo fantastycznych kobiet, które robią niesamowite rzeczy, zmieniają świat wokół siebie, a ja ich nie znam! Muszę coś z tym zrobić.

Moje wystąpienie było pod hasłem: Kryzys jako źródło zmian i osobistej mocy. Mam wrażenie, że w tym, co mówiłam ważniejszy od tytułowego kryzysu był przekaz, że jedno zdanie (słowo/wydarzenie) może wywołać w życiu efekt domina.
Kilku osobom obiecałam, że zamieszczę przynajmniej skrót wystąpienia. Oto i on:

KRYZYS JAKO ŹRÓDŁO ZMIAN I OSOBISTEJ MOCY

Istnieją słowa i zdania, które mają moc. Na pozór zwyczajne, jednak wypowiedziane przez właściwą osobę, we właściwym momencie są jak pierwsza kostka domina – przewrócona uruchamia procesy, których nie da się powstrzymać. Dla mnie takim zdaniem było: Kryzys jest po coś. Banalne zdanie. Takie jak wiele innych, które każdego dnia wpadają do moich uszu. A jednak to jedno zdanie usłyszane niecałe dwa lata temu, uruchomiło w moim życiu niebywałą lawinę zdarzeń.

efekt domina
Są słowa, które wywołują „efekt domina” – uruchamiają procesy, których nie da się powstrzymać (fot. Fotolia)

Kryzys nie kojarzy się nam dobrze. Jest to sytuacja niepożądana, często nagła, wprowadzającą stan nierównowagi, wymagająca od nas jakiejś decyzji, działania czy wręcz walki. Sytuacja kryzysowa może być związana z chorobą (własną lub bliskiej osoby), problemami rodzinnymi (rozwód, zdrada, problemy z dziećmi), zawodowymi. Są kryzysy osobiste i globalne, jak obecny kryzys gospodarczy. Mogą być małe kryzysy codzienne i duże życiowe, który stawiają dotychczasowy świat na głowie. Na pewno ich nie chcemy, boimy się ich.
Kryzys związany jest ze ZMIANĄ. Od nas zależy, czy ta zmiana będzie załamaniem czy przesileniem. Te dwa określenia: załamanie i przesilenie, są wpisane już w samą definicję słowa kryzys.
ZAŁAMANIE to zmiana z lepszego na gorsze (dobrym przykładem jest kryzys gospodarczy: wykresy które szły w górę, nagle zaczynają pikować).
PRZESILENIE / PUNKT ZWROTNY to moment przełomowy, po nim może nastąpić poprawa (jest to sytuacja typowa dla przebiegu choroby).
Potraktujmy kryzys jako przesilenie, punkt zwrotny, wtedy przestaniemy się go obawiać. A przede wszystkim potraktujmy kryzys jako źródło zmian, na które nie mielibyśmy szansy w innej nie-kryzysowej sytuacji.

kryzys wykres
Od nas zależy, czy kryzys będzie załamaniem czy przesileniem (fot. Shutterstock)

 

Co zdanie „Kryzys jest po coś” uruchomiło we mnie? I jak kryzys przekuć w moc?

1) Krok pierwszy: zaakceptuj to co się stało i nie czekaj aż sytuacja wróci do stanu sprzed kryzysu
Z racji tego, że prowadzę firmę miałam w sobie dużo lęku związanego z kryzysem gospodarczym. Ale prawidłowości, o których mówię dotyczą w takim samym stopniu każdego innego obszaru życia. Otóż, uświadomiłam sobie, że ja cały czas czekam. Czekam aż kryzys się skończy. Mija miesiąc za miesiącem, rok za rokiem, a ja ciągle czekam i myślę, jeszcze trochę i się skończy, jeszcze trochę wytrzymam i będzie tak jak przed kryzysem. NIE, NIE BĘDZIE. Nie można czekać, że sytuacja wróci do stanu sprzed kryzysu, bo nie wróci – tak samo już na pewno nie będzie.
Jeśli zachorujemy na nowotwór – to już nigdy nie będzie tak, jak przed chorobą
Jeśli zostałyśmy zdradzone lub zdradziłyśmy, to już nigdy nie będzie tak jak przed zdradą
Jeśli firma zbankrutowała to ona się dokładnie taka sama nie odrodzi
Nie oznacza to z automatu, że będzie gorzej, a jedynie że nie będzie tak samo. Na pewno będzie inaczej.

2) Krok drugi: otwórz oczy i znajdź nową drogę.
Kryzys jest po coś – daje nam szansę na zmianę, bo dopiero przyparci do muru zaczynamy dostrzegać rzeczy, których nie widzieliśmy wtedy, kiedy było dobrze, albo raczej – wydawało się, że jest dobrze.
Dopóki nie zachorowałyśmy nie dostrzegałyśmy, że sobie te chorobę żyjąc w ciągłym stresie same produkujemy.
Dopóki mąż nie zaczął sypiać z koleżanką z pracy, nie reagowałyśmy na bardzo widoczne symptomy oddalenia, na osłabiające się między nami więzi.
Dopóki firma nie popadła w tarapaty finansowe, nie przyszło nam do głowy, że może usługi, które świadczy są nikomu niepotrzebne i warto je wymienić na inne.
Kryzys OTWIERA OCZY. Pokazuje, że trzeba pójść inną drogą.

rybka
Kryzys jest po coś – daje nam szansę na zmianę, bo dopiero przyparci do muru zaczynamy dostrzegać rzeczy, których nie widzieliśmy wtedy, kiedy było dobrze, albo raczej – wydawało się, że jest dobrze. Fot. Fotolia

Od momentu, kiedy uświadomiłam sobie, że tak samo jak przed kryzysem nie będzie (krok pierwszy) i że czas otworzyć oczy i dostrzec nowe drogi rozwoju (krok drugi) minęły niecałe dwa lata. Co się zmieniło? Najbardziej widoczne jest to, że w mojej firmie, która do tej pory bazowała głównie na czasopiśmie „Miasto Kobiet” powstał nowy pion świadczący usług PR „Media Kobiet”, którego przychody stanowią obecnie ok. 30% wszystkich przychodów firmy. Z przemian mniej widocznych, ale dla mnie ważniejszych: mam w sobie większy spokój i przekonanie, że wszystko się układa tak jak trzeba.

Żeby nie było wątpliwości – nie mówię o tym wszystkim z pozycji osoby, która przeszła kryzys, doznała oświecenia i teraz już wszystko wie. Mówię to jako osoba, która wciąż podąża drogą zmian i czerpania z nich mocy, bo kostki domina jeszcze nie wszystkie się przewróciły, i nie mam pojęcia, ile ich jest przede mną.
A jakie kostki domina się przewróciły, i które uważam za najważniejsze?
Zamieniam przekonania, które mnie ograniczają na te, które uskrzydlają.
Wierzę, że wszystko jest możliwe i otwieram się na rozwiązania, które życie samo mi przynosi.
Nie tracę czasu na rzeczy, na które nie mam wpływu.
Wrzucam na luz. Im więcej mam w sobie spokoju, tym bardziej sprawy dookoła mnie układają się po mojej myśli.
Czytam znaki i na to, co mnie spotyka patrzę zastanawiając się, w jaki sposób jest to dla mnie użyteczne.
Jestem zdrową egoistką: nie zapominam o rodzinie, a jednocześnie pamiętam o sobie.
Nie pozwalam, żeby inni swoim zachowaniem decydowali o tym, jaki mam nastrój.
Nie pracuję bezproduktywnie, jeśli czuję, że mi nie idzie, robię przerwę. Wiem, że wypoczęta zrobię w godzinę to, z czym nie mogłam sobie poradzić przez cały dzień.
Nie pomagam na siłę, nie daję gotowych rozwiązań. Szanuję to, że każdy człowiek jest inny i każdy podąża swoją własną drogą

nie ma rzeczy niemożliwych
Wierzę, że wszystko jest możliwe i otwieram się na rozwiązania, które życie samo mi przynosi (fot. Fotolia)

Jak w praktyce to robić? Nie mam uniwersalnej recepty, bo w szczegółach droga każdego jest inna, bo też każdy z nas jest inny. Jeśli trzeba – korzystajmy z pomocy specjalistów, chodźmy na warsztaty, wykłady, czytajmy, słuchajmy, niech każdy sięgnie po to, co akurat jemu, na danym etapie życia odpowiada. Coach, psychoterapeuta, warsztaty pracy z ciałem, joga, spotkania z przyjaciółmi. Źródłem mocy może być wszystko, przeczytane w książce zdanie, modlitwa, medytacja, spotkanie z Bogiem, jakkolwiek go pojmujemy. Nie będę opowiadać, z jakich metod ja korzystam, bo to, co jest dobre dla mnie niekoniecznie będzie akceptowane przez osobę, która może się znajdować w odmiennej sytuacji życiowej i na innym etapie rozwoju osobistego.

Jako podsumowanie tego, o czym mówiłam, proponuję: spójrzmy na kryzys jak na źródło pozytywnych zmian i zapytajmy – w jaki sposób to, co mnie spotkało jest użyteczne? Co chce mi powiedzieć? Na co chce mi otworzyć oczy? Wykorzystajmy to. Zaufajmy intuicji i rozwiązaniom, które podsuwa nam życie, bo ono naprawdę nam pomaga, i podążajmy za nimi.

joga
Źródłem mocy może być joga, medytacja, wizyta u psychoterapeuty, warsztaty pracy z ciałem, przeczytane w książce zdanie, modlitwa, spotkanie z Bogiem, jakkolwiek go pojmujemy (fot. Fotolia)
Dziękuję Joannie Bąk za zaproszenie do panelu:)
Organizatorki Małopolskiego Kongresu Kobiet podziwiam za wysiłek i energię włożone w to przedsięwzięcie.
Zdjęcie u samej góry jest autorstwa Beaty Majki/Zentrala.pl