Usłyszałam, że przyszedł ktoś z umową. Jaką umową?, zdziwiłam się. Chłopak, czy raczej mężczyzna, który stał w drzwiach redakcji, trzymał w ręce umowę, jaką zwykle podpisuję z autorami tekstów, zdjęć czy ilustracji do „Miasta Kobiet”. Tyle tylko, że… ja go nie znałam. Podeszłam niepewnie, przeskanowałam wzrokiem papier, który trzymał, wyłapując nazwisko, i olśniło mnie: „A! To Ty?! Cześć”. Chciałam mu dać najnowszy numer „Miasta Kobiet” z jego rysunkami (nie wziął), zamieniliśmy kilka słów i poszedł, a wieczorem przysłał mail z tematem „Miasto Kobiet > znowu faux pas”. Umierałam ze śmiechu czytając. Publikuję za zgodą autora:

Cześć
W trakcie streszczania żonie przebiegu dnia zostało mi brutalnie uświadomione, że być może Cię uraziłem odmawiając przyjęcia gazety.
Rozmowa z żoną:
– …no i dałem umowę, na co wyszła pani redaktor i spytała mnie czy ja to ja, kazała sobie mówić na „ty”, a następnie spytała mnie czy mam gazetę i jak się dowiedziała, że nie mam, to mi chciała dać.
– I co?
– Powiedziałem, że nie potrzebuję.
– Jak mogłeś? Dlaczego?
– Bo nie chciałem mówić, że mam za małą torbę. Tak jakoś głupio by to zabrzmiało… Poza tym, nie chciałem znowu walnąć czegoś w stylu „miał 100 kobiet” [*].
– Jaką torbę?! Co to ma do rzeczy?
– No, miałem tę śmieszną „torbę hydraulika”, co ma format B5. A gazeta ma A4, więc by się nie zmieściła do torby i bym musiał w rękach nieść, a nie lubię.
– Ale chyba powiedziałeś, że miałeś pożyczoną gazetę o dyrektorki przedszkola?
– Tak. I że sobie zmierzyłem obrazki linijką.
– A że w weekend całą przeczytałeś?
– Nie.
– Przecież to że przeczytałeś to była akurat JEDYNA INTERESUJĄCA INFORMACJA dla naczelnej!!!
– Eee, nie pytała czy przeczytałem, tylko czy mam.
– O, Boże! A na cholerę mówiłeś o tej linijce? Na świra wychodzisz.
– Bo akurat to wydało mi się ciekawe. Z technicznego punktu widzenia…
– Ech, Ty kiedyś zginiesz.
Reasumując: przeczytałem (po zmierzeniu obrazków). Następnym razem po prostu wezmę, bo żona nie zdążyła całej przeczytać, bo dyrektorka prosiła coby jej oddać, a potem jeszcze czytają przedszkolanki i ciężko się będzie dopchać.
Pozdrawiam

[*] Autor listu, o tym, że potrzebne są rysunki do artykułu do czasopisma „Miasto Kobiet” dowiedział się przez telefon. I jak to w głuchym telefonie bywa, źle usłyszał nazwę magazynu i był przekonany, że rysuje dla czasopisma… „Miał sto kobiet”