Kto jest ważniejszy? Autor czy bohater?

Rozmawiałam kiedyś z bliską znajomą o Tannie Jakubowicz-Mount, psychoterapeutce, szamance i jej idei rozwijania Kręgów Kobiet w Polsce. Dyskusja toczyła się w oparciu o wywiad w „Mieście Kobiet”. Koleżanka w pewnym momencie powiedziała:
– Bardzo dobry ten wywiad ktoś z nią zrobił.
– No jasne, że dobry, skoro ja go zrobiłam – odparłam.
– Naprawdę?
Była zaskoczona, tak samo jak ja byłam zaskoczona, że nie wiedziała, że to ja byłam autorką wywiadu. Byłam przekonana, że zaczęła rozmowę o Tannie, dlatego, że zobaczyła, że to właśnie ja z nią rozmawiałam.

Najważniejszy jest bohater

Przytaczam tę scenę, żeby Wam uświadomić, że dziennikarz, który przeprowadza wywiady musi schować ego do kieszeni. Czytelników nie obchodzi dziennikarz, obchodzi ich bohater wywiadu. My dziennikarze wiemy, że jakość wywiadu zależy od tego, jak się do niego przygotujemy, jakie zadamy pytania, jaki znajdziemy klucz do bohatera, jak potem ten wywiad zredagujemy i jaką mu nadamy kompozycję. Zapewniam Was, że większość czytelników jest przekonana, że idziemy sobie pogadać, potem spisujemy tę rozmowę i publikujemy.
Nie poczułam się w ogóle urażona nieświadomością koleżanki, gdyż parę lat wcześniej napisałam książkę, wywiad-rzekę z Iloną Felicjańską, i zapewniam Was, że nawet jeśli ktoś wie, że taka książka powstała, to na pewno nie wie, że ja ją napisałam. To dotyczy zresztą większości wywiadów-rzek. Dziennikarz jest tylko narzędziem, to nie jego nazwisko się liczy potem w promocji i sprzedaży takiej książki, mimo iż to on wykonał pracę, aby ona powstała. Liczy się BOHATER i JEGO HISTORIA
Miałam zresztą okazję przekonać się o tym w bardzo zabawny sposób. Kilka dni po premierze książki „Ilona Felicjańska. Cała prawda o…” zadzwoniła do mnie dziewczyna z wydawnictwa, że dziennikarz Onetu chce się spotkać z autorkami. Umówiła więc i mnie, i Ilonę na wywiad, co było mi średnio na rękę, bo musiałam jechać do Warszawy, ale miałam w umowie zapisane obowiązki promocyjne, dostałam też zwrot kosztów podróży, więc pojechałam. Poza tym miałam dużo ciekawych historii do opowiedzenia, dotyczących powstawania książki, związanych z tym, jak szukałam przyrodniego rodzeństwa Ilony, jak polowałam na paparazziego, który wcześniej polowała na nią, itp.

Piąte koło u wozu

Dziennikarz był bardzo młodym chłopakiem, niewykluczone, że pierwszy raz dostał tak poważne zlecenie. Zadał jakieś pytanie, chociaż możliwe, że nawet nie zdążył, gdy Ilona zaczęła mówić, a on siedział zahipnotyzowany urokiem jej głosu, drastycznymi opowieściami o alkoholizmie, i rozpływał się jak masło w środku lata. A ja siedziałam obok i po godzinie zorientowałam się, że mnie raczej żadnego pytania nie zada, hahaha, no może jedno na koniec, dla przyzwoitości, skoro już bądź co bądź jestem autorką tego wywiadu-rzeki. Nie zadał. Teraz gdy o tym piszę, podejrzewam, że nawet nie wiedział kim jestem, może myślał, że Ilona przyszła na wywiad ze swoją menedżerką albo coś w tym stylu.
Czy czułam się dziwnie? No jasne, że tak. To tak, jakbyście przyszli na imprezę, na której mieliście być gwiazdą, a okazuje się, że nikt was nie zauważył. Na szczęście moje poczucie wartości nie ucierpiało jakoś szczególnie, bo też uważałam, że to Ilona jest gwiazdą książki, a ja spełniłam rolę przekaźnika jej historii.

Mocne rozmowy

Teraz gdy piszę książkę „Mocne rozmowy” też nie mam złudzeń, że najważniejsi są w niej jego bohaterowie. Być może komuś innemu nie powiedzieliby tego, co powiedzieli mnie, a może powiedzieliby to samo, albo coś lepszego. Kto wie. Na pewno wywiad jest wypadkową naszego spotkania, naszych wcześniejszych interakcji i relacji. Z jakiegoś powodu ich wybrałam, uznałam, że są na tyle interesującymi osobowościami, że ludzie chętnie przeczytają rozmowę z nimi. Wywiady noszą mój ślad. Ale tak, jak mówię, nie mam wątpliwości, że to oni są bohaterami książki, a nie ja – dziennikarka, która ich poprosiła o rozmowę. I tak właśnie ma być!
Znajoma powiedziała mi, że znowu pokazuję kogoś innego, zamiast siebie, a ona chętnie by się dowiedziała, kim ja jestem. Ale ja mam i tak przekonanie, że jest mnie w tej książce bardzo dużo, bo we wstępach do rozmów piszę o mojej relacji z bohaterami, a na sesjach zdjęciowych powstały wspólne zdjęcia, które znajdą się w książce. Poza tym, zarówno dobór bohaterów, sposób rozmowy, akcentowanie jednych, a pomijanie innych wątków, zawsze mocno zdradza autora.
Spotkałam się też z zarzutem, że dobrałam sobie tak bohaterów, żeby książka dobrze się sprzedała. Biorę to na klatę. TAK, bardzo mi zależy na tym, żeby książka się sprzedała, bo jest świetna, bo dobrałam bohaterów tak, żeby opowiedziane przez nich historie były poruszały, wzruszały, były przekaźnikiem wartości. To chyba oczywiste!
Zobaczcie, wyszłam od tego, że trzeba ego schować do kieszeni, a kończę tym, że dziennikarz może się spotkać z zarzutem, że wozi się na sławie bohaterów, chociaż przecież o nim nikt nie będzie pamiętał, a to, co za jego pośrednictwem powiedzieli bohaterowie jego wywiadów zapamiętają wszyscy.
I żeby było jasne, moim zdaniem tak jest ok. Kiedy prowadzę rozmowy w ramach Klubu Miasta Kobiet, to priorytetem jest dla mnie, by ich bohaterowie czuli się gwiazdami, a jeśli gwiazdami być nie muszą/nie chcą/nie potrafią, żeby czuli się przynajmniej komfortowo.

Dla porządku dodam, że istnieją przypadki, które przeczą postawionej tezie, że bohater jest ważniejszy od dziennikarza (np. „Oni” Torańskiej).


A tymczasem „Mocne rozmowy” są w przedsprzedaży. Można też pobrać bezpłatny fragment: TUTAJ